Płaca minimalna w Polsce według PiS. 7 wykresów, które warto zobaczyć

Podziel się:

fot.pras 

Obietnice wyborcze Prawa i Sprawiedliwości sprawiły, że płaca minimalna stała się ekonomicznym tematem numer jeden w Polsce. Przytaczamy kilka istotnych faktów na jej temat które opublikował Bankier.pl

3000 zł na koniec 2020 r. i 4000 zł na koniec 2023 r. – tyle zdaniem Jarosława Kaczyńskiego wynosić będzie minimalne wynagrodzenie w Polsce, jeżeli po wyborach nadal rządzić będzie Prawo i Sprawiedliwość. Dla zobrazowania płacowego przewrotu, który proponuje PiS, warto spojrzeć na kilka poniższych wykresów.

Realizacja obietnicy wyborczej oznaczać będzie podwyżkę płacy minimalnej o 1750 zł w ciągu czterech lat. Wzrost o z 2250 do 4000 zł (77,8 proc.) byłby największym skumulowanym wzrostem w najnowszej historii naszego kraju. Dość powiedzieć, że zaledwie dekadę temu płaca minimalna ledwo przekraczała 1000 zł.

2. 15 proc. podwyżki rocznie

Doprowadzenie do wzrostu płacy minimalnej do 3000 zł wymagać będzie podwyżki z obecnych 2250 najpierw o 15 proc. (tak zapowiedział premier Morawiecki), a potem o drugie tyle. Osiągnięcie poziomu 4000 zł w kolejnych trzech latach wymagać następnych podwyżek. Z wyższymi wzrostami płacy minimalnej mieliśmy do czynienia tylko w latach 90., kiedy inflacja była dwucyfrowa, a płace startowały z niższego pułapu oraz w 2008 r. w szczycie koniunktury na rynku pracy.

3. Ponad połowa przeciętnej pensji?

Warto także zwrócić uwagę na relację minimalnego wynagrodzenia do wynagrodzenia przeciętnego. Realizacja obietnic PiS oznacza bezprecedensową skalę wzrostu – za 4 lata płaca minimalna może stanowić ok. 60 proc. średniego wynagrodzenia wobec 46 proc. obecnie. Oczywiście obliczenie tego wskaźnika nie jest proste ze względu na ewentualny wzrost przeciętnego wynagrodzenia, który z różnych względów pociągnąć może za sobą podniesienie płacy minimalnej.

4. Powiększy się grono zarabiających minimum

Z tych samych danych GUS wynika, że w 2016 r. w Polsce płacę minimalną zarabiało 13,7 proc. zatrudnionych. Zważywszy, że w latach następnych płaca rosła szybciej niż przeciętne wynagrodzenie, odsetek ten obecnie może być nieco wyższy. Prawdziwy wystrzał nastąpiłby jednak dopiero po zrealizowaniu obietnic – zakładając, że wzrost płac utrzymałby się na poziomie z ubiegłego roku (7,3 proc; co wcale nie jest pewne, szczególnie w obliczu ewentualnego spowolnienia gospodarczego), to grono osób zarabiających płacę minimalną uległoby znaczącemu zwiększeniu. Ponownie odwołując się do danych z 2016 r., można przypomnieć, że poniżej 4000 zł zarabiało wówczas 60 proc. zatrudnionych.

5. Płaca minimalna w UE wciąż wyższa

Postulując wyższą płacę minimalną, rządzący przekonują, że w ten sposób Polska zbliżać będzie się do zachodnich standardów. Istotnie, w krajach starej UE minimalne zarobki są wyraźnie wyższe od Polskiej. Unijnym rekordzistą jest Luksemburg (ponad 2000 euro), wysoko znajdują się także Irlandia, kraje Beneluksu i Niemcy. Warto jednak zwrócić uwagę, że z niższym nominalnym najniższym legalnym wynagrodzeniem mamy do czynienia np. w Czechach, które są krajem gospodarczo bardziej zaawansowanym niż Polska. Co więcej, posługując się parytetem siły nabywczej, Eurostat szacuje polską płacę nominalną na wyższą niż w Portugalii czy Grecji.

6. Pobijemy światowy rekord?

Szacowany kilka wykresów wyżej wskaźnik relacji płacy minimalnej do przeciętnego wynagrodzenia po reformach PiS warto zestawić z innymi państwami OECD. Według ostatnich dostępnych danych Polska miałaby szansę zostać światowym liderem pod względem relacji płacy minimalnej do przeciętnych wynagrodzeń. Jak widać, nawet obecnie nasz kraj nie znajduje się w szarym ogonie stawki.

7. Płacowa Polska A i Polska B

Jednym z często powtarzających się w debacie o płacy minimalnej argumentów jest to, że jest ona ustanawiana na poziomie centralnym, podczas gdy w poszczególnych regionach kraju wynagrodzenia mogą się różnić. Istotnie – ostatnie dane GUS pokazują, że dysproporcja w przeciętnych wynagrodzeniach jest w Polsce spora.

Średnią zdecydowanie zawyża województwo mazowieckie (gdyby – co też postuluje PiS – wydzielić z niego Warszawę, to wynik byłby jeszcze wyższy) oraz Śląsk. Jak nietrudno zgadnąć, najgorzej sytuacja wygląda na ścianie wschodniej – zatrudnienie tam nowego pracownika będzie niebawem dla pracodawców wyzwaniem jeszcze trudniejszym niż obecnie.

(b
(bankier.pl)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.